Znowu "nas" wykiwali.

 

 Postanowiłem skreślić kilka zdań, gdy tylko sobie poczytałem różne euforyczne teksty PiSiaków, gdy okazało się, że Franz Timmermans, nie zostanie jednak szefem Komisji Europejskiej.  I oni twierdzą, że to wielki sukces. A ja napiszę inaczej. Wg mnie, to od początku było ustawione, ale o ustawkach nikt nie informuje polskich (czy aby na pewno) dyplomatołków. Timmermans został rzucony, a przecież można byłoby pewnym, że kilka państw nigdy się na niego nie zgodzi (chociaż nie byłbym pewny tego "nigdy"-zależy na kogo są jeszcze jakieś taśmy), aby zrobić zamieszanie. A od początku, celem Niemiec, było wstawienie swojego przedstawiciela na tak ważną funkcję. I oni to zrealizowali, a przygłupy się cieszą. Gdyby Niemcy zaczęły od początku od Niemca, to wtedy wiele państw by się stawiało. A rozegrali to tak sprytnie, że wychodzi na to, iż Ursula von Leyen jest kandydatem kompromisowym. Wcześniej uwalono kandydaturę Manfreda Webera. Merkel go nie lubi i ta kandydatura została spalona od razu. A dlaczego ANgela Merker nie chciała Webera? Bo to polityk, który nie byłby jej podwładnym (nawet nieformalnym). To człowiek niezależny. I jest powiązany z CSU. 

A Ursula von Leyen to osoba o słabej pozycji politycznej, czyli będzie zależna od władz w Berlinie. Jako szefowa MON to raczej wysługiwała sie podsekretarzami niż sama decydowała (czyli Timmerman będzie miał większe pole do popisu jako wice, niż miałby jako szef KE.

"Nasz" bankster Morawiecki tego nie zauważył? Wątpię, bo go interesują zewnętrzne znamiona władzy. Inna sprawa, że mając tak ograniczonego ministra jak Czaputowicz, mógł nie zauważyć, że jest dymany.