DNI GRODU SANTOK-krótka relacja

Tydzień temu, miałem okazję wziąć udział w dwudniowym festynie. Miejscem imprezy był Santok-malownicza wieś położona nieopodal Gorzowa Wielkopolskiego. Wjeżdżając tam, ma się wrażenie jakby znalazło się w Beskidach, ale to wrażenie tyczy może dwóch kilometró terenów. W Santoku również, Noteć łączy się z Wartą.

Dni tego starego grodu odbyły się już po raz dwudziesty. Organizatorzy, zawsze starają sie o zachowanie wczesnośredniowiecznego klimatu. Oczywiście, muszą też iść na kompromis ze współczesnością. Stąd w sobotę wieczorem dominowała wloska muzyka. Natomiast wcześniej odbył się turniej wojów w walce na miecze oraz zawody łucznicze (tutaj na podium stanęły dwie niewiasty, ale zwycięzcą okazał się jednak mężczyzna).

Poza tym odbywały sie pokazy sokolnicze, a jeden z sokolników, również posiadał jastrzębia i sowy.

Dużą atrakcją okazały się pokazy jeździeckie. Była to zarówno musztra konna, jak i program woltyżerki konnej pod hasłem "Dżygitówka". Jeźdźcy wykazali się dużą siłą i sprawnością. Muzyką, która uzupełniała pokaz były fragmenty "Potopu" oraz piosenka rosyjskiego zespołu Sektor Gaza.

Kulminacją zaś imprezy była rekonstrukcja bitwy, która w rzeczywistości rozegrała się we wrześniu 967 roku, a której stronami były wojska Polan Mieszka I i oddziały Wolinian przyprowadzone przez niemieckiego rycerza-rozbójnika Wichmana. Wichman był zawziętym wrogiem Mieszka, jak również stał się wrogiem cesarza. We wcześniejszych starciach Wichmana z Mieszkiem, górą był ten pierwszy. W jednej z potyczek zginął nawet brat Mieszka. Jednak pod Stantokiem dopełnił sie los niemieckiego rycerza. Znalazł on śmierć, a jego miecz Mieszko odesłał cesarzowi.

Po pokazach, wieczorem, nastąpił koncert piosenek włoskich.

Ciekawy też był dzień poprzedni, czyli piątek. Wówczas z pokazów, to poleciłbym pokaz Teatru Ognia Eris. Dziewczyna "wywijała" nawet płonącym hula hop.

Tego dnia jednak, najciekawsze były koncerty. Najpierw krakowski zespół Nić Ariadny zagrał, a muzykę określiłbym jako folkrock. Ostre granie, mimo że nie było elektrycznych gitar, ani pełnej perkusji. Za to grano na mandolinach elektrycznych, na lirach, na harfie i skrzypcach. Piosenki były śpiewane w różnych językach i opiewały wczesne średniowiecze. Wokalistka radziła sobie spiewając po staroangielsku, starofrancusku, staronorwesku, litewsku i w językach słowiańskich.

Gwiazdą wieczoru jednak, był rosyjski zespół Graj, który mogę polecić każdemu miłośnikowi mocnego brzmienia. Muzyke bym określił jako folkmetal. Piosenki byly wykonywane po rosyjsku i opiewały czasy starej przedchrześcijańskiej Rusi.Wokalistka przed każdym kawałkiem wyjasniała tematykę i robiła to po angielsku. Ale gdy "załapała", że publiczność rozumie rosyjski to już wszystko było w tym języku. Instrumenty tpowo metalowe (perkusja, dwie gitary, bas), ale było coś nietypowego dla tego rodzaju muzyki. Bo w piosenkach pojawiał się flet, który był słyszalny (kilka rodzajów fletów), ale mnie najbardziej zaskoczyła gra na drumli. Przy naprawdę ostrym graniu była słyszalna (dziewczyna grała przy mikrofonie). Muzyka super.

Poza tym, można bylo podegustować ale też kupić lokalne wyroby winne i miodne z małych rodzinnych wytwórni. Można też było nabyć szklaną, ręcznie robioną biżuterię i wiele innych rzeczy. Oczywiście, jak to na festynie, było trochę badziewia, ale ktoś wytrawny i zainteresowany historią i dawnymi rzemiosłami, na pewno znalazłby coś dla siebie.

Cieszy, że są festyny przyjmujące ludowy i historyczny charakter. Oby było ich jak najwięcej. A jak ktos w przyszłym roku miałby w czerwcu znajdować się w Gorzowie czy na pobliskiej Ziemii Lubuskiej, to polecam. Jak ktoś był na Wolinie na takiej slowiańsko-wikingowej imprezie i mu sie tam podobało, to w Santoku też nie będzie się nudził. Choć Santok ma mniej komercyjny charakter. Nie są nastawieni na masę turystów.